F Refashion - 2nd life : Czarna sukienka i szare coś... za 3zł

sobota, 11 lutego 2017

Czarna sukienka i szare coś... za 3zł

Wreszcie prezentacja czegoś dla dorosłej osoby, czyli dla mnie (zakładam, że w tym wieku można już się tak określać...).
Sukienka powstała z dosłownych resztek, końcówek z kosza od Pana ze sklepu z materiałami. Zawsze znajdą się tam jakieś czarne prostokąty, które wyłapuję co do jednego, bo czarny materiał może mi się przydać prawie do wszystkiego. Nie było go dużo, więc sukienka jest dosyć krótka (może być do legginsów lub bardzo grubych czarnych rajstop). Ma kształt litery A, więc akurat dobrze komponuje się z tą długością. 
Z kosza wyciągnęłam również długą wstęgę białego materiału w kropki. Urzekła mnie i nie mogłam jej nie wziąć. Zastosowałam ją na bokach sukienki robiąc trójkątne wstawki, a także przy dekolcie. 
Cały materiał kosztował mnie nie więcej niż 3zł.
Nie starczyło niestety na rękawy. Jednak przerabiając różne ciuchy, zawsze coś mi zostaje. Z jednej bluzki z grubego jersey'u (którą dostałam "w spadku" odcięłam baskinkę (teraz jest jako niezależny twór na doszytej grubej gumie), plecy wykorzystałam do przedłużenia czegoś starszemu dziecku, natomiast pozostały mi niewykorzystane rękawy. Teraz właśnie przyszedł ich czas.
Musiałam tylko trochę wymodelować podkrój pach, żeby pasowały do mojej sukienki i już. 
Szyjąc ubrania, zwłaszcza kombinując ze skrawkami, nie wiem dokładnie jaki będzie produkt finalny, bo często muszę "ratować" sytuację, wynikającą z nieprzemyślenia pewnych rozwiązań. 
Tutaj było podobnie. Wycięłam dosyć spory dekolt i byłoby wszystko ok, gdyby nie to, że czasem trzeba się pochylić... i wtedy wszystko widać na przestrzał.. Musiałam coś z tym zrobić, więc doszyłam dosyć sztywne zakładki, które nieco zmniejszyły dziurę... Sukienka uratowana.



Jestem na etapie przygotowywania się psychicznego do robienia zdjęć na sobie. Jak już znajdę pomoc, czas i miejsce to wtedy ubrania będą pokazane w pełnej krasie. 

A teraz szare coś. Nie wiem w sumie jak to nazwać. Takie okrycie gdy jest zimno, ale ani nie bluza, ani nie żakiet, ani nie kurtka. Może narzutka? 
Materiał był prezentem, więc znowu nie wydałam ani złotówki. Szary, ciepły jak polar ale gruby jak filc. Naprawdę nie wiem co to. 
Uszyłam to z myślą o swojej pracy i mrozach, a dokładnie okresie przed i po grzaniu kaloryferów, bo wtedy jest masakra (w sezonie grzewczym jest 30 stopni...). Kieszenie muszą być na telefon i klucze :) 


Materiał cięłam moimi kochanymi nożyczkami z zębami, dzięki czemu nie musiałam prawie nigdzie wykańczać i obrabiać brzegów. 
Nie kocham tego ubrania, więc muszę jeszcze nad nim popracować (ja muszę być zadowolona na 100%, a nie na 80%). Zrobiłam zakładki na główkach rękawów i wyszły trochę odstające i szpiczaste - niby modne, ale ja nie czuję się w nich dobrze. Druga sprawa to brak zapięcia. Początkowo miało tak być, ale przez to czuję się strasznie wielka, brakuje mi talii i w ogóle jakoś tak misiowato... może niekoniecznie szczęśliwy dobór przeznaczenia tego materiału (?)  prawdopodobnie przewiązanie w pasie rozwiązałoby problem. Pomyślimy.


2 komentarze:

  1. Sukienka bardzo ładna. Ale to chyba narzutka urzekła mnie bardziej :)
    Ogromnie mi się podoba. Na manekinie wygląda super!
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie.
      Będę jeszcze nad nią pracować :) może pokażę efekty już na sobie.
      również pozdrawiam ;)

      Usuń