F Refashion - 2nd life : Wiosenne porządki w dziecięcej szafie

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Wiosenne porządki w dziecięcej szafie

Przyszedł jeden z tych długo oczekiwanych weekendów, kiedy zaatakowała mnie myśl - "tak, to jest ten moment, żeby odgruzować mieszkanie". Nie rzucam się na ścierkę w każdej wolnej chwili, ale lubię logicznie poukładane rzeczy. Chaos jest niezbędny do pracy twórczej (już nawet udowodnili to na podstawie analizy bałaganu na biurkach), ale tylko do pewnego stopnia. Potem zaczyna być męczący.
Nowe ubrania, rzeczy, materiały są kupowane, a stare nadal czekają na swoją kolejkę i tym sposobem robi się wprowadzający lekką panikę bałagan. 
Z ubraniami w szafie jest jak w życiu z ludźmi - wśród miliona rzeczy często nie dostrzegamy perełek, w których wyglądamy i czujemy się jak gwiazdy. Przez to dalej szukamy i kupujemy nowe, a przecież wszystko czego potrzebujemy mamy na wyciągnięcie ręki, tylko pozwólmy im wyjść na światło dzienne. Brzmi znajomo? Może jednak tych znajomych na fb jest za dużo....

Ja właśnie postanowiłam zrobić taki przegląd, zarówno w życiu jak i w szafie. Zaczęłam od szafy dziewczyn. 

Postanowiłam ratować to, co warto jeszcze ratować. 
Zapamiętajmy proszę tę sukienkę poniżej.....





....no właśnie to jest sukienka z tego posta
Miała być genialna i takie tam, a jednak krytyka była miażdżąca. 
Kiedy moja córka patrzy się na ubranie, które jej uszyłam, następnie następuje niezręczna sekunda (wręcz ułamek sekundy, ale wymowny) ciszy, a następnie pada sformułowanie "założę to do przedszkola pojutrze..." to ja już wiem, że jest źle... A co tutaj było źle? Otóż dla tych co nie widzą różnicy między tym a oryginałem - długość rękawa. Moje dziecko nie cierpi sukienek z długim rękawem (szkoda, że mi o tym nie powiedziała...). Co jednak ciekawe, bluzki akceptuje, ale w sukienkach już jej za gorąco (wyczuwam brak logiki? czy to tylko moja wyobraźnia?) Tak więc podjęłam próbę ratowania tworu i skróciłam mu rękawy. Jutro przekonamy się czy będzie ok czy przerabiamy na spódnicę....

Następny ciuch - tunika. Jako przykład absurdu i paradoksu za razem. Kiedy była dobra na starszą - to nie chciała jej nosić. Należała do grupy "to może pojutrze". No i przeleżała dwa lata nienoszona. Aż przyszedł moment, kiedy postanowiłam ją przekazać młodszej, no i tu się zaczął cyrk... no bo jak to! A że rękawki i długość były delikatnie mówiąc niedopasowane, to postanowiłam jedno skrócić, a drugie wydłużyć. 





Poniższa sukienka jest dosyć ciekawa. Powstała z za małej bluzki młodszej córki (tak więc przyszłość malowała się w barwach kosza na śmieci, ale oczywiście taka opcja spotkała się z niemałą histerią) oraz ze spódniczki którą kupiłam za 77gr. Rękawki również skróciłam, no bo albo krótkie albo długie, ale takie 8/9 to nie wiadomo co.


Znalazłam również w szafie kawałek ciekawej tkaniny bawełnianej, całkiem grubej i sztywnej. Dostałam ją kiedyś od Pana od materiałów jako resztkę resztek. Pomyślałam, że uszyję z niej spódniczkę. Tym razem obowiązkową kieszonkę dorobiłam jako sakiewkę na sznureczkach. Pomysł zaczerpnęłam z jednej sukienki, którą dziewczyny dostały kiedyś w prezencie.



Poniżej sukienko-tunika dla młodszej, która powstała z damskiej bluzki. Jak wiosennie, to musza być kwiaty. Jak wygodnie to musi być kimono. Zapinana z tyłu na zatrzask, bo głowa 3,5 latki jest niewyobrażalnie duża :)



To tylko część przeróbek i napraw. 
A ja dalej przegrzebywałam się przez tony ubrań dzieląc je na sterty - do wydania niezniszczone, do Caritasu, do przerobienia, do odzyskania na części.... 

Myślę, że ogrom pracy może dowodzić jedno zdjęcie - 


 to poszło dla ludzi bezdomnych... (ale literacko się zrobiło :) )

Dobrze, że byłam dzisiaj stanowcza, bo w przeciwnym wypadku ja zaczęłabym być dla ubrań, a nie one dla mnie...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz