I nie można dać wiary w to, że spodnie z liceum będą jeszcze noszone...
A dziury w koszulkach piłkarskich nie są wywietrznikami Tato! :)
O ile rodziców się nie zmieni o tyle zaślubionego już prościej. Dlatego w ruch poszły nożyczki, a po mojej metamorfozie ktoś inny będzie szczęśliwym posiadaczem nowej części garderoby.
Tak wyglądały spodnie przed przeróbką.
Były różne koncepcje co z nich zrobić. Ostatecznie po przejrzeniu szafy dziewczyn okazało się, że słabo u młodszej ze spodniami.
Zaczęłam od odrysowania formy spodni. No i znowu - skąd ją wziąć. Mam jedną z Burdy, ale oczywiście dla moich dzieci się nie nadają. To tak jakby Francuzce kazać nosić ubrania Niemki. Podobny problem gabarytowy. Dlatego odrysowałam spodnie z Zary, które leżą na ulał na moich dzieciach.
Pierwszy raz robię rozporek, ale taki ułatwiający zakładanie, bez ekspresu. Moim zdaniem ubrania dla dzieci (buty z resztą też) powinny być tak uszyte, żeby dzieci same mogły je zakładać. Takie malutkie ekspresy w spodniach są dla 3 latków bardzo frustrujące. A po co znowu słuchać tych miauków...
Aplikacje powstały z resztek materiałów po tych sukienkach. Zanim naszyłam je na materiał musiałam je podkleić flizeliną.
Wiem, że powinno się przyszyć oddzielnie pasek, ale chciałam to zrobić najszybciej i najprościej jak się da. I tak po dwóch użyciach będą na nich niespieralne plamy, bez względu na to jak ja to wykonam.
A poza tym, wbrew temu co niektórzy z mojego otoczenia o mnie myślą, jestem leniem :)
Ostatecznie przód
i tył
Ciekawe czy ktoś zauważył różnicę do poprzednich zdjęć ;) Uwagę trzeba skierować na kieszonki.
A tu częściowa duma i pierwszy rozporek, zrobiony bez wykroju tylko dzięki pracy mózgu.
No dobra, czas wypróbować spodnie na placu zabaw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz